Polskie forum łaskotek

Najlepsze miejsce dla miłośników łaskotek

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2021-04-26 10:21:13

Black
Użytkownik
Dołączył: 2021-04-11
Liczba postów: 34
WindowsChrome 90.0.4430.85

Velgeroth 7 - Mroczna Trójca

*****

Młody mężczyzna przedzierał sie przez gęsty las. Wracał z polowania, na ramionach niósł martwego zająca. Delikatnie mżyło, a wilgoć powodowała, że powietrze było mgliste. Wiatr groźnie wył w konarach drzew, szarpiąc gałęziami na wszystkie strony.
Mężczyzna odnalazł z trudem wydeptaną ścieżkę i pewnym krokiem ruszył do swojego domu.
Przeszedł kilkanaście kroków, gdy nagle z bocznej ściany lasu dobiegły go czyjeś głosy. Zatrzymał się i nasłuchiwał. Odwrócił się w stronę, skąd dochodził szmer rozmowy i ruszył w głąb krzaków, rozchylając na boki zagradzające drogę gałęzie. Przed oczami ujrzał nikłe blade światło, które ogarniało swoim blaskiem niewielką polanę. Podszedł bliżej, głosy stały się wyraźniejsze. Skrył się za pniem grubego drzewa. Wychylił się nieco zza niego i ujrzał trzech rycerzy okrytych czarnymi płaszczami. Ich twarze skrywał cień od narzuconych na głowę kapturów. Obok, wśród drzew, stały trzy czarne konie, które przygryzały skąpą trawę.
Po środku polany, na drewnianym rusztowaniu w kształcie pentagramu, leżała naga dziewczyna. Jej rozkrzyżowane ręce i nogi były przytwierdzone do ramy grubymi rzemieniami. Usta zawiązane białą chustą dusiły wszelkie krzyki i jęki młodej kobiety. Jeden z rycerzy chwycił do ręki mały sztylet i podniósł go do góry. W blasku ognia błysnęło ostre ostrze. Dziewczyna z przerażeniem obserwowała poczynania rycerza.
- Thorn, panie ciemności i śmierci! - krzyknął rycerz, a jego głos rozniósł się po lesie. - Jestem Trisar, twój wierny sługa! Składam ci ofiarę z tej oto dziewicy i proszę o łaskę i zdrowie na kolejny rok mojego życia! Wierzę, że ofiara cię zadowoli i moje życzenie zostanie spełnione!
Nagle rycerz zadał cios i wbił sztylet prosto w serce dziewczyny. Pociągnął ostrze w dół, rozcinając brzuch. Krew zaczęła tryskać na ziemię, wypłynęły na wierzch ociekające wnętrzności. Kobieta zmarła od razu, niemal bezboleśnie.
Trisar wytarł sztylet o połę płaszcza i schował go do kieszonki w cholewie buta. Pozostali osobnicy w milczeniu obserwowali całą uroczystość. Po chwili wszyscy wsiedli na konie i ruszyli w głąb lasu.
Mężczyzna oniemiałym wzrokiem odprowadził rycerzy i dopiero jak skryli się za drzewami wyszedł na środek polany. Na widok rozciętego ciała zwymiotował na trawę. Zakrztusił się, z trudem doszedł do siebie.
- "Kim byli ci barbarzyńcy?" - pomyślał ze strachem.
Chwycił z ziemi martwego zająca i niemal biegiem ruszył do swego domu.

dwa dni później...

Razem z trzema żołnierzami przebywałem w wiosce Velidor. Mieściła się ona na skraju lasu Veipert, niedaleko traktu biegnącego z Fares do Rinigen. Zostaliśmy tutaj sprowadzeni przez leśniczego, który był świadkiem rytualnego mordu.
Zabudowania wioski usytuowane były nad samym strumieniem, który kilka kilometrów dalej wpadał do rzeki Tar. Nad strumieniem zbudowano kładkę z drewnianych bali, aby można było łatwiej dostać się do wioski.
Siedziałem w szopie na siano, czyszcząc miecz. Wszedł do środka leśniczy. Usiadł obok mnie na ziemi i patrzył ze strachem w oczach.
- Panie. - zaczął drżącym głosem. - Już świta. Możemy się spodziewać najazdu tych demonów w każdej chwili.
- Uspokój się! - strąciłem jego dłoń z ramienia. - Skąd wiesz, że w ogóle przyjadą?
- Potrzebują kolejnej dziewicy. - odparł leśniczy. - A nasza wioska jest najbliżej położona od miejsca rytualnego obrzędu.
- Mam nadzieję, że się zjawią. - mruknąłem.
Nagle usłyszeliśmy krzyk kobiety. Wybiegliśmy na zewnątrz i spojrzeliśmy we wskazanym kierunku.
Na horyzoncie pojawiła się ognista łuna i towarzysząca jej chmura pyłu. Z jej objęć wyłoniło się trzech jeźdźców na czarnych koniach. Mieli na sobie rogate hełmy, czarne kolczugi i płaszcze. Gdy się zbliżyli zauważyłem na twarzy jednego z nich srebrną trupią czaszkę.
- Kryć się! - wrzasnąłem na wieśniaków i żołnierzy. Wszyscy posłusznie schowali się w domach.
Wychyliłem się za rant framugi. Jeźdźcy zatrzymali się nad strumieniem i pojedynczo zaczęli przemierzać drewnianą kładkę. Znaleźli się po środku wioski.
- Wyłazić hołota! - krzyknął rycerz z maską. - Szybciej!
Popchnąłem do wyjścia leśniczego.
- Zajmij ich na chwilę. - szepnąłem mu do ucha.
Mężczyzna wyszedł z chaty i stanął przed konnymi.
- Do usług, panie! - schylił się nisko.
- Przyprowadź nam najmłodszą dziewkę! - rozkazał jeździec.
- Mogę wiedzieć, po co, panie? - zapytał naiwnie leśniczy.
- Ty psie! - wrzasnął rycerz. - Jak śmiesz zadawać Trisarowi pytania!
Zeskoczył z konia, podszedł do mężczyzny i uderzył go pięścią w twarz. Leśniczy upadł na ziemię, z jego ust potoczyła się strużka krwi.
- Wszyscy wychodzić, albo każę spalić wioskę! - rozsierdził się Trisar.
Nagle jeden z moich żołnierzy wycelował w niego kuszą i strzała trafiła rycerza prosto w pierś. Trisar upadł na ziemię i zastygł nieruchomo.
- Brać ich! - krzyknąłem, wybiegając z chaty. Żołnierze podążyli za mną i zaatakowali konnych.
Rycerze wyjęli miecze i natarli na nas z furią. Szczęknęło kute żelazo. Trwała wymiana ciosów, zmęczenie wzrastało, końskie kopyta podniosły tuman kurzu.
- Chcę jednego żywcem! - rozkazałem.
Jednego z rycerzy udało nam się zrzucić z konia. Natychmiast wskoczyło na niego dwóch żołnierzy przygniatając do ziemi. Drugi z jeźdźców widząc zaistniałą sytuację odwrócił się i przejechał po kładce.
- Zabij go! - wrzasnąłem na swojego podkomendnego.
Ten wycelował kuszę i strzelił. Jeździec jeszcze przejechał parę metrów. Nagle koń zatrzymał się, rycerz przesunął się na bok i martwy spadł na ziemię.
Podszedłem do trzymanego przez żołnierzy rycerza. Zdjąłem mu hełm.
- Dziewczyna? - moje zdumienie nie miało granic.
Uśmiechnęła się szyderczo.
- Panie! - przeszkodził mi leśniczy. - Przy żadnym z nich nie ma rytualnego sztyletu.
- Ona nam powie, gdzie on jest. - wskazałem dziewczynę.
- Nic ci nie powiem! - warknęła i splunęła mi prosto w twarz.
Otarłem się połą płaszcza. Wymierzyłem jej siarczysty policzek.
- Ty suko! Będziesz błagać mnie abym pozwolił ci mówić!
- Velgeroth. Co z ciałami pozostałych jeźdźców? - spytał jeden z żołnierzy.
- Wrzućcie do strumienia. - zarządziłem. - A ją połóżcie na siodło i związane ręce i nogi złączcie liną pod końskim brzuchem. W ten sposób nie ucieknie.
Przygotowaliśmy się do wyjazdu i ruszyliśmy do Fares.

jeszcze później...

Do Fares przybyliśmy późnym wieczorem. Wkroczyliśmy na dziedziniec Inkwizytorium.
- Z koni! - rozkazałem.
Po chwili zjawiło się dwóch parobków. Żołnierze zdjęli z konia związaną dziewczynę, a służba odprowadziła wierzchowce do stajni.
- Zamknijcie ją w celi! - skinąłem na żołnierzy. - Nie ruszajcie jej bez mojej zgody!
Dziewczyna została osadzona w celi i czekała na przesłuchanie. Zdjęto z niej prawie całe ubranie. Jej ciało skrywała jedynie skąpa bielizna.

Złożyłem raport ze swojej wyprawy Limarowi, Wielkiemu Inkwizytorowi, po czym udałem się do lochów. Szedłem mrocznym korytarzem, trzymając w ręku płonącą pochodnię. Stanąłem przed drewnianymi drzwiami, które po chwili otworzył przede mną strażnik. Znalazłem się wewnątrz sali tortur. Usiadłem za szerokim stołem na wprost ławy do rozciągania.
- Przyprowadźcie ją! - kiwnąłem ręką.
Po jakimś czasie od strony korytarza dobiegły mnie piski i krzyki dziewczyny. Strażnicy ciągnęli ją na przesłuchanie.
- Puszczajcie mnie, parszywe świnie! - przeklinała moich pomocników.
Weszli do izby, mocno trzymając wyrywającą się dziewczynę.
- Dajcie ją na ławę do rozciągania! - rozkazałem.
Po chwili polecenie zostało wykonane. Kobieta leżała na drewnianym łożu, ze skromną opaską na biodrach. Ręce i nogi napięte do granic wytrzymałości miała przykute do łoża metalowymi klamrami.
- Wezwijcie Laylę! I zostawcie nas samych! - zwróciłem się do strażników.
Opuścili izbę bez jednego słowa. Podniosłem się zza stołu i podszedłem do uwięzionej dziewczyny. Przejechałem palcami po jej napiętym brzuchu.
- Jesteś taka piękna i taka głupia. - stwierdziłem. - Mam nadzieję, że mądrość w Tobie zagości i nie będziemy musieli szpecić tej aksamitnej skóry.
- Odwal się! - syknęła.
- Myślę, że rozciąganie czy przypiekanie rozwiąże ci język.
- Jestem odporna na ból. - wyrzuciła z siebie.
- To zastosujemy inną metodę perswazji. - uśmiechnąłem się lekko.
Usłyszałem kroki na korytarzu. Wrota się otworzyły i do sali tortur weszła młoda kobieta w złotej sukni. Jej długie blond włosy opadały na ramiona.
- Jestem na twe rozkazy, panie. - wyszeptała.
- Zajmij się tą niepokorną dziewczyną! - wskazałem uwięzioną. - Pokaż jej na co cię stać!
Layla uśmiechnęła się i podeszła do bosych stóp dziewczyny. Spojrzała w moją stronę. Kiwnąłem jej głową na znak, aby zaczynała. W tym czasie usiadłem ponownie za stołem.
Blondynka rozpoczęła taniec palców na podeszwach uwięzionej. Drapała paznokciami środek stóp i pięty, aby po chwili drażnić czułe miejsca tuż pod palcami. Dziewczyna wybuchnęła histerycznym śmiechem. Rzucała się na wszystkie strony i ruszała na boki stopami, aby mieć tylko jak najmniejszą styczność z palcami blondynki. Layla kontynuowała łaskotanie szybko przebierając palcami po podeszwach stóp dziewczyny. Napawała się widokiem męczonej, która ze łzami w oczach wręcz krzyczała. Znęcała się nad nią dłuższy czas, łaskocząc dziewczynę do nieprzytomności.
- Błaaagaaam! - dziewczyna prosiła pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu.
- Mów, gdzie jest sztylet? - zawołałem, przekrzykując jej śmiech.
- Nie mogę! - padła odpowiedź.
Layla nie przerwała łaskotania, muskając wnętrze nóg dziewczyny i przesuwając się do wrażliwego brzucha i boków. Śmiech i histeria uwięzionej dosięgnęły szczytu. Wyła i krzyczała na całe gardło, z trudem łapiąc oddech. Blondynka nie odrywała palców od ciała dziewczyny od kilkunastu minut. Łaskotała pachy, żebra, boki i brzuch więźnia, z podnieceniem obserwując wijące się ciało torturowanej. W końcu dziewczyna przestała się ruszać, tak była wycieńczona. Śmiała się tak głośno, że w końcu ochrypła.
- Dość! - rozkazałem, widząc, że dziewczyna już ledwo oddycha.
Wstałem od stołu i podszedłem do łoża.
- Twarda jesteś. - pokiwałem głową. - Ale my mamy dużo czasu. Jak nie powiesz, gdzie jest sztylet, Layla będzie kontynuować!
- Nieee! Błagam! - wyjęczała dziewczyna.
- No więc?
- Ale ja nie mogę! Inaczej mój pan mnie zabije!
- Jak chcesz. - powiedziałem znudzony. - Kontynuuj! - zwróciłem się do blondynki.
Ta z błyskiem w oku zbliżyła się do rozciągniętego ciała dziewczyny.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła ze strachem uwięziona. - Nieee! - urwała nagłym wybuchem śmiechu.
Zamknąłem za sobą drzwi i odchodząc korytarzem słyszałem krzyk i śmiech torturowanej.

godzinę później...

- Wejść! - krzyknąłem w stronę drzwi.
Weszła do środka Layla z zadowoloną miną. Usiadła przy stole naprzeciw mnie.
- No i? - spytałem zniecierpliwiony.
- Sztylet jest w krzakach obok stołu ofiarnego. Tam, gdzie leśniczy spotkał rycerzy.
- Czeka cię nagroda. - pochwaliłem ją.
- Naprawdę? - ironia zabrzmiała w jej głosie.
- Kat się tobą zajmie. - roześmiałem się.
- Nie mówisz poważnie?! - zerwała się z fotela.
- Siadaj. Żartowałem, głuptasie.
Spoczęła na swoim miejscu, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Przyjdź jutro wieczorem do karczmy Kelera. Tylko ubierz się urzekająco. Musimy uczcić nasz sukces. - powiedziałem tajemniczym głosem. - A teraz wyślij żołnierzy do wioski Velidor i razem z leśniczym niech odnajdą sztylet i zniszczą go.
- A co z dziewczyną?
- Spalimy ją. Jako wyznawczynię szatana.
Layla poszła przekazać mój rozkaz. A ja udałem się na zasłużony spoczynek.

następnego dnia wieczorem...

Siedziałem w dość licznie zajętej przez mieszczuchów karczmie i popijałem piwo. Już dobrze mi zaszumiało w głowie, gdy w drzwiach stanęła Layla. Na jej widok zamarły rozmowy a mi opadła szczęka. Jej zmysłowa długa czerwona suknia z dużym dekoltem wspaniale harmonizowała z jasnymi włosami okrywającymi gołe ramiona. Na nogach dojrzałem czarne trzewiki na niewielkim obcasie. Zbliżyła się do mnie i usiadła przy stole.
- No na co się tak gapicie?! - wrzasnąłem na wieśniaków.
Wszyscy jak na komendę z powrotem zajęli się swoimi rozmowami.
Upiłem z kubka łyk piwa. Patrzyłem na Laylę jak w obrazek. Uśmiechnęła się promiennie. Ach ten uśmiech.
- Podobam ci się? - spytała chwytając rękami moją dłoń.
- Nie wiem co powiedzieć. - wybełkotałem.
- Czyli rozumiem, że tak.
- Nie pozwól mi dłużej czekać. Chodźmy na górę! - zerwałem się od stołu.
Chwyciłem Laylę za rękę i pociągnąłem ją na piętro. Zamknęliśmy się w pokoju i po krótkim zrzucaniu z siebie ubrań wpadliśmy w wir seksualnych uniesień.
Było bosko, ale to już tylko do mojej wiedzy...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
maxcs - aoc2-polska - psz - husariadumaihonor - mta-yng